Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Szpieg Putina, męczennik „Wyborczej”

Dodano: 06/08/2024 - Nr 32 z 07 sierpnia 2024
RYS. RAFAŁ ZAWISTOWSKI
RYS. RAFAŁ ZAWISTOWSKI

Przypadek Pablo Gonzaleza, czyli Pawła Rubcowa, z konieczności ewokuje też sprawę Tomasza Szmydta. Ten pierwszy jest jednak, być może, nawet „ciekawszy”. Szmydt bowiem właściwie do końca swojej działalności w Polsce nie został zdekonspirowany. Tymczasem casus Gonzaleza pokazuje, na czyją ochronę może w Polsce liczyć już ujawniony, rosyjski agent, oraz kto jest gotów udzielić mu bezwarunkowego wsparcia. Jest on po prostu dowodem na to, jak szkodliwe jest środowisko PO i związane z nim media.

Warto jednak zacząć od przyjrzenia się temu, jak wyglądała kariera Gonzaleza, zanim jeszcze państwo polskie ujawniło, że mamy do czynienia z rosyjskim szpiegiem. Analizując jego aktywność w mediach społecznościowych, łatwo można prześledzić, jakie tematy były najważniejsze dla kremlowskiego agenta, jaką przyjmował linię ideologiczną i w jakich sytuacjach najmocniej się ujawniał.

Wierny sojusznik totalnej opozycji

Dziennikarz Wojciech Mucha pierwszy zdecydował się na pogłębioną analizę rozmaitych narracji, jakie rozprzestrzeniał w internecie Paweł Rubcow. „Kwiatki”, które znalazł Wojciech Mucha na jego Twitterze, okazały się naprawdę ciekawe. Właściwie od początku rządów Zjednoczonej Prawicy w 2015 roku Gonzalez okazuje się być ich krytykiem oraz zwolennikiem „demokratycznej opozycji”. Relacjonuje z zadowoleniem jej siłę i skalę protestów przeciwko rządom PiS, odnotowuje też „strajk kobiet”, uznając go za pozytywne i przełomowe wydarzenie. Zwycięstwo Andrzeja Dudy w 2020 roku uważa za koniec demokracji i europejskiej Polski. Rzecz jasna, w jego wpisach pojawia się także temat Smoleńska, kwestii, zdaniem Rubcowa, dawno wyjaśnionej, którą PiS odgrzebuje w niecnych celach. Gonzalez aktywuje się właściwie przy każdym konflikcie między Polską a UE, stając za każdym razem po stronie Brukseli.

W październiku 2021 roku krytykował Polskę za egoizm, ponieważ nasz kraj jest beneficjentem pieniędzy z UE jak żaden inny, tymczasem nie chce dać niczego w zamian (dokładniej, kurczowo trzyma się swojej suwerenności, co zdaniem Gonzaleza, jest niewdzięcznością wobec UE i brakiem szacunku wobec „europejskich wartości”). Nasz rosyjski agent ze smutkiem konstatował, że jest to także efekt niedojrzałości naszego narodu, jak sam to określił: „przypadek, kiedy odnowiono drogi, a nie umysły” (tekst żywcem wyjęty z „Wyborczej”, nieprawdaż?). Krytykując forum gospodarcze w Karpaczu ostrzega, że poszukiwanie nowej konserwatywnej drogi w Europie to działanie na rękę Putinowi. Także w 2021 roku, w trakcie ataku na polską granicę, Gonzalez powtarza narrację o „grupie osób w mundurach Wojska Polskiego [która] zaatakowała trzech fotoreporterów”, oraz oburza się, jak niehumanitarnie Polska traktuje koczujących na granicy migrantów. Co istotne, żeby się uwierzytelnić, często udaje przeciwnika Putina i Łukaszenki. Jeśli chodzi o Rosję, wprost oskarża polską prawicę o wspieranie interesów Kremla. W wypadku Białorusi każdy swój atak na polskie państwo opatruje także krytyką dyktatora z Mińska. 

Agent walczy o europejskie wartości 

Jak widać, rosyjski agent w Polsce „lubi” walczyć o „europejskie wartości” w naszym kraju. Twierdzi, że w Polsce PiS panuje faszyzm. Krytykuje każdą suwerennistyczną ideę Polski, będącą w kontrze do pomysłów Brukseli. Żeby odpowiednio się zalegendować, twierdzi, że konserwatyści i prawica to sojusznicy Putina, a sprzeciw wobec pogłębiania federalizacji UE nazywa działaniem na rzecz Kremla. Rzecz jasna, atakuje też polskich strażników granicy, walczy o „humanizm” i broni migrantów. Właściwie w każdej awanturze ideologicznej okazuje się być postępowy i tolerancyjny, na przykład wspierając inicjatywy Lempart. Reasumując więc, nie sposób, jeśli chodzi o poglądy i „działalność dziennikarską”, odróżnić rosyjskiego agenta Rubcowa od przeciętnego funkcjonariusza medialnego PO z TVN, Onetu czy „Wyborczej”. Oczywiście sam fakt, że rosyjski agent aby uwiarygodnić się w określonym środowisku, przyjął jako „swój” jego światopogląd, nie znaczy teraz, że każdy, kto uważa siebie za „postępowego liberała”, wspiera reżim Putina. Wchodząc w tego typu absurdalną retorykę powtarzalibyśmy tylko á rebours ten sam bełkot, jakim od kilku lat media Tuska atakują polską prawicę. Warto jednak zaznaczyć, że casus Gonzaleza pokazuje kłamstwo, jakoby tylko prawicowa narracja była podchwytywana przez putinowskie ośrodki wpływu. Jak widać, równie ochoczo biorą się one też za tę „liberalną”. Jednak najistotniejsza w historii Rubcowa jest łatwość, z jaką został on przez środowiska związane z PO przyjęty jako swój, oraz to, z jakim zapałem zdecydowały się one bronić go, gdy na jaw wyszła jego agenturalna rola. Można śmiało powiedzieć, że Rubcow okazał się bohaterem i męczennikiem PO oraz mediów tej partii. Opisywano go jako biednego, represjonowanego dziennikarza, następnie więźnia politycznego polskiego reżimu. Był niewinnym bojownikiem o wolność, którego dopadła dyktatura Kaczyńskiego… 

Dzięki Rubcowi doszło dziś do pełnej kompromitacji całego środowiska ekspercko-medialnego stojącego za Platformą Obywatelską. Można by długo wymieniać osoby, które zdecydowały się rozkręcić akcję obrony Gonzaleza. Anna Mierzyńska – „ekspertka” Centrum Badań nad Dezinformacją (zabawne, prawda?);  Piotr Niemczyk z „Gazety Wyborczej”; Mariusz Kowalczyk z „Newsweeka” i „GW”; słynny tęczowy aktywista Bart Staszewski – ten od kłamstw o „strefach wolnych od LGBT”; najważniejszy i najbardziej agresywny propagandysta od Giertycha, czyli Piński; niejaki Jacek Lepiarz z Deutsche Welle etc.

Sygnał wysłany Putinowi

Zapewne na początku ze strony mediów PO mieliśmy do czynienia z rodzajem odruchu Pawłowa, że skoro wszystko, co robi PiS, jest złe, to i tym razem należy krytykować tę partię. Z czasem jednak sytuacja się zmieniła. Fakt, jak szeroka była akcja obrony Gonzaleza, kto w niej uczestniczył, jak wiele różnych środowisk, nie pozostawiają wątpliwości w jednej kwestii. Musiała być ona politycznie zaakceptowana przez PO i koordynowana odgórnie. Tym samym to na tę partię spada odpowiedzialność. To nie była „spontaniczna głupota” czy brak wiedzy, jak to dziś usiłują nam przedstawić ci, którzy uczestniczyli w obronie Gonzaleza. Warto pamiętać, że to z powodu ich działań ocieplających wizerunek tego rosyjskiego agenta także kilka instytucji i organizacji europejskich uznało, że Gonzalez jest prawdziwym więźniem sumienia. Warto tu zaznaczyć, że nie chodzi o to, iż Platforma i związane z nią środowiska zdecydowały się na współpracę z Kremlem w celu ochrony putinowskiego agenta. Tego typu tezy na dziś nie znajdują potwierdzenia w faktach. Niemniej nawet to, co już wiemy o tej sytuacji, pokazuje, jak głęboko patologiczną i szkodliwą rolę w polskim państwie pełnią PO i jej media. Właściwie równie niebezpieczną, co bezpośrednia współpraca z rosyjskim wywiadem. Okazuje się, że w pełni świadomie, nie mając absolutnie ŻADNYCH argumentów, za pomocą których mogłyby podawać w wątpliwość działania polskich służb, PO i media tej partii zdecydowały się zaatakować PiS, uderzając bezpośrednio w państwo polskie i jego służby. Nie tylko nie interesowało ich, czy przypadkiem właśnie nie robią dobrze członkowi rosyjskiego wywiadu, więcej, w imię swojego partyjnego interesu, w pełni świadomie, dopuszczali możliwość, że będę bronić, a więc i współpracować z putinowskim agentem. Paradoksalność sytuacji polega na tym, że nawet gdyby Gonzalez okazał się niewinny, sygnał, który przy jego okazji wysłała Platforma i związane z nią środowiska do Putina, był oczywisty. Brzmiał: „Każdy, nawet rosyjski agent, stanie się naszym męczennikiem, póki będziemy mogli za jego pomocą uderzać w PiS”. Co istotne, z tego swoistego zaproszenia Putin może skorzystać i teraz, gdy rządzi PO.    

 

     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze