Grzechu się nie głosuje

Grzech i jego natura nie podlegają głosowaniu. Ta prosta prawda coraz częściej zostaje zapomniana w debacie publicznej. Konkubinat jako cudzołóstwo był, jest i pozostaje grzechem, i to grzechem ciężkim. I dobrze, że ktoś zdecydował się o tym jasno i zdecydowanie powiedzieć Kilka tygodni temu „skandal” w przestrzeni publicznej wywołała akcja billboardowa, podczas której przypomniano, że konkubinat jest grzechem. Publicyści i komentatorzy, także katoliccy, przekonywali, że jest ona słaba i że nie odnosi się do pozytywnych wartości. Inna rzecz, że wściekłość, z jaką atakowano plakat, wydaje się wynikać nie z tego, że był on nieudany, lecz raczej z tematyki, jaką porusza. Wielu ubodło po prostu, że otwarcie, i to w przestrzeni publicznej, przypomina się, że pewne społecznie akceptowalne działania są grzechem, a nie dopuszczalnym wyborem. Warto też  uświadomić sobie, że jeśli myśleć o kampanii pod kątem dyskusji, jaką ona wywołała, to akcja „Konkubinat jest grzechem”