Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Ustawa Zakrzewskich daje wolność w polskiej edukacji

mat. pras.
mat. pras.

Zmiany, które w błyskawicznym tempie przeszły przez polski parlament całkowicie odmieniają oblicze polskiej oświaty. Rozmawiamy z Wojciechem Kossakowskim, parlamentarzystą, który niezwykle aktywnie włączył się w walkę o szerszy dostęp do edukacji domowej w Polsce. 

Edukacja domowa wydaje się być dla polityka tematem niezwykle niszowym – Pan jednak stał się w swoim regionie Mazur i Warmii swoistym propagatorem i orędownikiem takiego modelu nauczania

Wojciech Kossakowski: Nigdy nikomu nic nie narzucałem. Chcę, by mieszkańcy mieli po prostu wolny wybór. Widzę, jak skuteczny jest to model w krajach anglosaskich. Wśród ludzi, którzy mają pomysł na swoje dzieci. Trzeba więc dać im możliwość legislacyjną. I my taką możliwość stworzyliśmy. Co najważniejsze ponad podziałami politycznymi. 

Mówi Pan o tzw. Ustawie Zakrzewskich

Taka nazwa przyjęła się w środowisku związanym z edukacją spersonalizowaną. Od nazwiska Pawła i Marzeny Zakrzewskich, którzy od lat walczyli i lobbowali za zmianami w skostniałej ustawie oświatowej. Dzięki ich zabiegom parlament znowelizował ustawę, znacząco ułatwiając dostęp do edukacji domowej w Polsce. W Sejmie ich pomysły przeszły głosami zarówno PiS-u, PO, PSL-u, Hołowni a nawet Konfederacji. Cieszy mnie, że w polskiej polityce są miejsca, gdzie nie musimy się cały czas spierać i dobre rozwiązania jesteśmy w stanie wspólnie poprzeć. W Senacie nie było nawet jednego głosu przeciw. 

Czym jest w ogóle edukacja domowa i dlaczego to tak ważny temat? 

Przyszłość następnych pokoleń, ich stan wiedzy, umiejętności poznawania świata i kompetencje w zglobalizowanym świecie są najcenniejszym orężem, w jakie możemy je uzbroić. Społeczeństwo światłe i dobrze wyedukowane wygrywa z innymi społeczeństwami. Edukacja domowa daje możliwość kształcenia swoich dzieci bezpośrednio rodzicom. Uczeń jest formalnie przypisany do danej placówki, dostaje na początku roku informacje, jaki materiał musi opanować. Pod koniec roku ma egzaminy, które sprawdzają jego stan wiedzy. Ale nie musi chodzić do szkoły. Nie traci czasu w samej placówce. Korzysta z  indywidualnego trybu wraz ze swoim rodzicem. I rodzic widzi, w którym kierunku jego pociecha chce się rozwijać. Pokazuje mu horyzont. Widzi, gdzie ma braki, a gdzie jest ponad-przeciętny. Może go ukształtować według własnych wartości. W naszym kraju to ciągle nie jest popularna forma, ze względu na olbrzymie ograniczenia biurokratyczne, które do niedawna obowiązywały.

A co się zmienia obecnie? 

Ustawa Zakrzewskich znosi regionalizację. Był to gigantyczny problem, bo dziecko zamieszkałe w Ełku musiało być przypisane do szkoły w Warmińsko-Mazurskim. A w tym regionie oferta edukacyjna nie była na tyle atrakcyjna co np. w Warszawie. Bo wybór szkoły, która wspiera rodzica i dziecko w edukacji domowej to podstawa. Jeżeli ma spersonalizowaną i doświadczoną kadrę, która zna się na edukacji domowej to jest w stanie niezwykle pomóc rodzicowi. Jeżeli ma bogatą ofertę zajęć dodatkowych, umożliwia spotkania integracyjne uczniów i rodziców, wskazuje kierunki rozwoju – to podstawa w takim modelu nauczania. Teraz dziecko z mojego Ełku może być uczniem dowolnej w Polsce szkoły. 


Co jeszcze się zmienia? 

Ustawa znosi konieczność opinii z poradni pedagogoczno-psychologicznej. Była to bariera administracyjno-urzędowa, kompletnie oderwana od rzeczywistości. Bo nawet jeśli dziecko dostało negatywną rekomendację co do nauki poza szkołą , to i tak nie było to do końca wiążące. Czyli uczeń mógł korzystać z tej formy. Niepotrzebnie jedynie stresował się badaniami, ocenami i tym podobnym. Po prostu absurd urzędniczy. 

Ilu jest takich uczniów w pana regionie? 

Nie jest to zbyt popularna forma na Mazurach. Świetnie funkcjonowały tutaj kluby edukacji spersonalizowanej i demokratycznej założone przez prof. Pawła Zakrzewskiego. Dlatego chciałbym, by rodzice  dowiedzieli się o tej formie kształcenia. Nie mówię, by zabierać dziecko ze szkoły za wszelką cenę. Chcę po prostu, byśmy mieli świadomość alternatywy. A jeśli ktoś uzna, że ten model idealnie do niego pasuje, to niech wybierze odpowiednią placówkę. 

Pandemia zapewne dużo pomogła w promocji edukacji domowej

Rodzice zobaczyli, jak naprawdę wygląda nauczanie ich dzieci. Część z nich może zdać sobie sprawę, że formuła domowa oszczędza olbrzymią ilość czasu dla dziecka. Nie musi jeździć na 8 godzin do szkoły. Równie dobrze może opanować program w swoim pokoju, a pozostały czas przeznaczyć na swoje hobby czy spotkania z kolegami.